Swój romans z trąbką rozpoczął nader ciekawie – na obozie harcerskim. Kiedy okazało się, że jako jedyny ma jakiekolwiek pojęcia o muzyce, drużynowy zlecił mu naukę gry na tym instrumencie, aby codziennie grał sygnał do pobudki. Spodobało mu się na tyle, że po wakacjach zmienił lekcje gry na pianinie na lekcje gry na trąbce. Zresztą miłość do tego instrumentu i jazzu wzięła się już wcześniej, kiedy młody Tomasz podsłuchiwał ukradkiem transmisje amerykańskich audycji radiowych.

Do krakowskiego świata jazzu lat sześćdziesiątych wprowadził go kolega z liceum Wacław Kisielewski, z którym Stańko pierwszy raz wystąpił przed publicznością na szkolnej imprezie tanecznej. Od tej pory muzyk zaczął kreować swój jazzowy wizerunek, podpatrując ówcześnie grających jazzmanów. W latach siedemdziesiątych nosił się jak hippis, ale nieco później zmienił go na look który towarzyszy mu po dziś dzień, czyli czarny kapelusz i skórzany płaszcz.

Zawsze nieco odstawał swoją ekstrawagancją i także dlatego był zapamiętywany. Kiedy Ojciec Wacława Kisielewskiego załatwił obu chłopakom wstęp do krakowskiego Jazz Klubu Helicon, jazzowa przygoda Tomasza Stańko rozpoczęła się na dobre. Tam grali najlepsi polscy jazzmani ówczesnych czasów. Tam Tomasz poznał pianistę Adama Makowicza, z którym założył swój pierwszy zespół Jazz Darings. Do współpracy zaprosili także perkusistę Wiktora Pelermutera oraz basistę Jacka Ostaszewskiego.

Poznajmy dalsze koleje życia znanego na całym świecie polskiego jazzmana:

Sukces zespołu Jazz Darings pojawił się szybko, ponieważ w tym samym roku, kiedy powstali otrzymali oni dwie główne nagrody na Konkursie Amatorskich Zespołów Jazzowym Polski Południowej. Jedna z nagród powędrowała do zespołu a druga do samego Tomasza Stańki. Można bez cienia wątpliwości powiedzieć, że to właśnie to wydarzenie stało się momentem przełomowym w karierze utalentowanego trębacza. Dlaczego? W szacownym jury konkursu znajdował się Krzysztof Komeda, który zachwycił się grą Stańki i szybko zaprosił go do grania w swoim kwintecie. Muzycy rozpoczęli swoją współpracę w 1963 roku i działali razem 4 lata. Stańko podkreśla w wywiadach, że to właśnie współpraca z Komedą sprawiła, że poczuł, iż w pełni rozwija swój talent. Dopiero po śmierci Komedy Stańko zdecydował się pisać samodzielne kompozycje. W roku 1967 stworzył on swój własny kwartet, w którym grano głównie utwory skomponowane przez lidera, choć nie stronił także od daleko posuniętej improwizacji. Kwartet uznawany jest za pierwszych w Europie wykonawców free jazzu. Zespół działał sześć lat, po czym lider rozpoczął współpracę ze znanymi wokalistami z zagranicy. Jednak Stańko cały czas poszukiwał nowych brzmień i za kolejny przełom można uznać nagraną w Indiach (częściowo w kompleksie Tadż Mahal) płytę zatytułowana „Music from the Taj Mahal”. Materiał ukazał się w 1980 roku. Jednak kolejne projekty i realizowanie śmiałych wizji jazzowych wymagały posiadania własnego zespołu.

Po indyjskiej przygodzie Stańko skierował swoje muzyczne kroki w kierunku jazzu elektrycznego w wyniku czego powstała formacja Freelectronic. Nagrała ona kultowe już nagranie „Witkacy – Pejotl”. Do dziś dnia stanowi ono doskonałe połączenie poetyckich tekstów Witkacego z free jazzem, jazz rockiem i szeroko pojętą muzyką elektroniczną. Utwór ten można z powodzeniem przyrównać do swoistego jazzowego misterium, które odgrywa się w nakrotycznym widzie. Stańko eksperymentował z jazzem elektronicznym przez kilkanaście lat, po czym w roku 1997 wrócił na łono jazzu akustycznego. W tym też czasie zacieśnił współpracę z wytwórnią ECM. W tym samym roku wydał album, który w całości poświęcił Krzysztofowi Komedzie zatytułowany „Litania”. Tym wydawnictwem rzucił na kolana cały jazzowy światek Europy oraz świata. Komentowano jego niesamowitą umiejętność do przekazania piękna oraz złożoności muzyki Komedy. Płytę szybko uznano za perfekcyjną pod niemal każdym względem. Szczególnie zaś zwracano uwagę na nostalgiczny charakter brzmień oraz powolne improwizacje, które docelowo przeradzają się w prawdziwie szalone kompozycje. Stańko w wywiadach podkreślał, że ”Jazz rodzi się w bólu i dlatego jest piękny. A ja jestem specjalistą od melancholii, bo ona jest częścią mojego życia”. Ostatnie dziesięć lat jego kariery muzycznej to głównie współpraca ze składem Simple Acoustic Trio. Stańko uwierzył w ten początkujący zespół i dał im szansę, po czym objechał z nimi najważniejsze sceny jazzowe na niemal wszystkich kontynentach. Cdn.

(MM / Fot. By Oliver Abels (SBT) - Praca własna, CC BY-SA 3.0)